wtorek, 31 stycznia 2012

Zmiany, zmiany!

W sensie pewne zmiany na blogu - jakoś mi te liście przestały pasować do czegokolwiek;) Mam zajawkę na zieloność - poczta gmailowa cała w zielonych liściach, to i niech blog taki będzie!:) Jakoś tak pozytywniej od razu, jeszcze tylko ogarnąć wsio inne i będzie gites:) A któregoś dnia może Piątas mi doradzi, jak będzie najlepiej wyglądał mój blog?:)
Tak, czy inaczej, na nary jedziemy 20-24 lutego (Monia! w środę Ci maila ze wszystkimi szczegółami napiszę, obiecuję!:*), ale weekend 25-26 jesteśmy w Zielonej Górze! Na pewno jakiś czas pobędę u Mamy, o ile Ona nie przybędzie do Zielonej Góry, ale kawałek tego weekendu się ostanie na kontakty towarzyskie inne:) Na pewno będą gołąbki i inne pyszności z kuchni Sis, i noclegi u Kasi też będą, i kąpiele i wszystko to, za czym tak tutaj tęsknie:* No i Misze, z Hanią na czele też na stówę będą! Jak ja już nie mogę się doczekać, bo Hanka tak się zmienia, że ze zdjęcia na zdjęcie jest bardziej i bardziej do schrupania!:* A na żywo, to już w ogóle musi być MEEEEEEEGA;) Reszta planów na ten weekend szybko się pewnie ułoży, bo i czasu będzie nie za wiele, i nie dla każdego go pewnie starczy, a dla tych, co starczy, to pewnie z niedosytem. Ale co poradzić? Myślę, że jesteśmy w Polsce na tyle często, skype ułatwia też systematyczne kontakty, że problemy pod tytułem: "Not enough"któregoś dnia odejdą w zapomnienie;) Obbbbyyyyyy!;)
Poza tym cała reszta bez zmian, w ogólnym rozrachunku całkiem dobrze:] I tyle w zasadzie na dziś - chciałam się w sumie pochwalić tylko moimi bambusami;)

Dobrej nocy:*

środa, 25 stycznia 2012

Późną porą

Nie mam ostatnio za bardzo czasu na to, by porządnie usiąść i popisać co tu i jak tu, ale dziś choć troszkę popiszę - może niewiele z tego wyjdzie ostatecznie, ale warto spróbować.
Powodów zaległości blogowych jest parę. A co najmniej dwa: po pierwsze przez kilka dni byliśmy skupieni na poszukiwaniach nowego mieszkania, bo mieliśmy do połowy lutego opuścić naszą "betlejemkę" (tych, co byli i wiedzieli to miano w ogóle nie dziwi;p), ale ostatecznie możemy zostać, a po drugie pracuję teraz codziennie do 22:/ I albo w opcji 11-15, wracam później na 17 i do 22, albo 12-22:/ I tak dwa tygodnie - bo Anne jest na urlopie i 2 dni zamyka restaurację Sylwia, ja pozostałych 5. Zaczynam już mieć wprawę i byłoby gites, gdyby nie drobny fakt, że po zamknięciu muszę najpierw wsio posprzątać, a dopiero później liczę siano i mogę iść do domu. Więc jak mamy customersów do 21, to nie jestem w stanie ogarnąć wszystkiego wcześniej, niż około 22:30. Trochę to irytujące, dobrze jedynie, że za wszystkie minuty płacą:] Tak, czy siak czasem wracam do domu mega wyczerpana i nie w głowie posty, blogi. Myśl zazwyczaj idzie jednym torem: myć się i spać;) 
Co do mieszkania i zamieszania z nim związanego, to miałam z jednej strony nadzieję, że przeprowadzka stanie się rzeczywistością, z drugiej byłby to wydatek niemały - sama kaucja to około 600 funtów, drugie tyle musielibyśmy liczyć na resztę. Ale postanowiliśmy, że w październiku ostatecznie eksmitujemy się na coś tylko dla siebie, a za kasę, którą teraz płacilibyśmy więcej, pojedziemy w listopadzie na wakacje wygrzać gdzieś tyłki;) Chyba, że do tego czasu urodzi się jakaś nowa koncepcja;) Póki co marzniemy, ja się irytuję na wilgoć i jest git! A tak na poważnie, to czasem się zastanawiam, jak można w takiej chacie pędzić żywot na dłuższą metę - chyba nie można:] Już liczę dni do poszukiwań i wyprowadzki! Ale będzie gites - i będzie nas można swobodniej odwiedzać:] Zapraszamy wszystkich chętnych - zapewniamy lokum i wyżywienie, i możemy pokazać, co warto zobaczyć:] Serio, serio:)
Z rzeczy nadal miłych, w lutym wybieramy się na narciochy, jest termin, jest miejsce i mam nadzieję na spędzenie tego czasu megamiło! Muszę poszukać jeszcze tylko spodni i kasku:] Ale to już w kolejnym tygodniu - zapowiadają mi się trzy dni wolne więc uderzę na jakiś shopping;) Ale to zaraz po tym jak się wyśpię - to cel nadrzędny na te trzy dni:)
A poza tym zaczęłam już czekać na Polskę! Będziemy mieli wprawdzie tylko weekend wolny, ale to nic - mam nadzieję, że wsio z grubsza ogarniemy, a ja ogarnę resztę już w kwietniu!!! I to, jak dobrze pójdzie, na jakieś dwa tygodnie z haczykiem!!! Wreszcie będę miała czas dla Wszystkich i na wszystko!:) Rozmarzyłam się już co nieco...;) To znak, że czas na pomarzenie w łóżku;) 

I może poczytam jeszcze trochę, coby jakość tych snów była lepsza;)

Good Night Everyone:* Coś nawet sporo wyszło tego wszystkiego:)
T.

piątek, 13 stycznia 2012

Noworocznie:]

Dziś pierwszy raz w Nowym Roku uiszczam wpisa:] Jest to tym bardziej sytuacja szczególna, że pierwszy raz piszę go na moim nowym laptopie, który jest spełnieniem moich marzeń! Niczego fajniejszego sprzętowo wymarzyć sobie nie mogłam! Jest cichy tak, że w ogóle go nie słychać - NIC, KOMPLETNIE NIC, lekki taki, że w ogóle prawie nie czuję, że mam go na kolanach przez 3 - 4 godziny, no i pięknie świeci - tak matryca, jak i frontowe jabułko;) Decyzja, jak wcześniej wspomniałam kosztowała mnie sporo, ale teraz absolutnie nie chciałabym niczego innego! Miłość od pierwszego ujrzenia - ot co!:) A tak na poważnie jeszcze, to jest coś magicznego w tych Applowych gadżetach - nie wiem jeszcze co, ale wiem już, że trudno będzie w przyszłości myśleć o substytucie;)
W tym tygodniu zaczęłam też i nawet w sumie zakończyłam trening na supervisora:] Dziś już niemal sama zamknęłam wsio - Anne była ze mną, ale wszystko robiłam już sama. Dwa następne tygodnie będę codziennie (wyłączające dwa dni wolne) zamykała restaurację i mam nadzieję, że nie pojawią się żadne dodatkowe problemy, o których dziś nie mam pojęcia, że mogą się przydarzyć;) 3majcie kciuki!:) Od września College i może się to wszystko tutaj naprawdę kiedyś fajnie poukłada i swobodnie będę mogła powiedzieć wszystko to, co myślę, sądzę i uważam:] Oby!
Powoli planujemy nasz wyjazd na narty, co strasznie mnie cieszy! Wiatrak zaraz będzie rozmawiał z Bartkiem o tym i może już coś się wyklaruje. Strasznie nie mogę się tego doczekać - pierwszy raz na nartach, to będzie coś! Trzeba mi jeszcze tylko spodni i można jechać, przy okazji zahaczając o Polskę:]
Również powoli myślę o urlopie kwietniowym i tak naprawdę strasznie już na niego czekam... W końcu na dłużej pobędę w Polsce, mam nadzieję uda się ponadrabiać wszelkie towarzyskie zaległości i troszkę pobyć z bliskimi. Oj, jak mi do tego tęskno - czemu mi nikt wcześniej nie powiedział, że to tak ciężko będzie? No czemu się pytam?... ;)
Właśnie gadamy z Bartkami więc chyba zakończę moje wywody:] Umawiamy się na narciochy:) Niach, niach, niach!!!:)

Bye bye:*