piątek, 23 maja 2014

Na fali weny - o zatrważającym odkryciu i postanowieniu poprawy!

Jako, że jutro 'tylko' angielski mam rano i dziś cały dzień spędziłam z laptopem na kolanach, pod kocem i wertując strony internetowe, blogi, aż muszę się z Wami podzielić, co tak mnie zajęło i dlaczego. 
Kilka tygodni temu się przeprowadziliśmy i w związku z tym, że w łazience za bardzo nie mamy miejsca na środki czystości, zamieszkały one wraz z tymi kuchennymi w szafce pod zlewem w kuchni. Jako, że zawsze mi mało miejsca w kuchni, szukam, przekładam, reorganizuję zawartości dość systematycznie, co przypadło na wczoraj właśnie i przy tej okazji odkryłam ogromny skład chemii w naszym domu!!! Masakra, ile tego wszystkiego razem jest! Już jakiś czas temu zaczęłam snuć plany zmiany proszku na orzech piorące (czekam, aż wykończymy opakowanie i pojedziemy do Polski), ale od wczoraj wiem też, że trzeba coś zrobić z tą cała nieszczęsną chemią - nie od razu, nie wszystko na raz, ale postawiłam sobie za punkt honoru pozbycie się części tego chemicznego badziewia w relatywnie krótkim czasie. Szukałam dziś przepisów na ekologiczne, domowej roboty środki czyszczące i podejmuję wyzwanie! Zobaczymy, czy soda oczyszczona, ocet i boraks są naprawdę takimi pogromcami brudu i w dodatku bardziej ekologicznymi od standardowych środków chemicznych. Oczywiście na przyszłość jest też plan używania pieluszek wielorazowych;) Mój mąż już jest uświadamiany i oswaja się z tą myślą;) Liczby i względy zdrowotne przemawiają do niego i oby tylko starczyło nam cierpliwości;)
Tak więc, jako, że oficjalnie ogłoszone - przystępujemy do działania:) Soda i boraks przyjdą z e-baya, orzechy przylecą z Polski i zaczynamy naszą przygodę z eko-domem:) Tak, jak pisałam - nie na hurra wszystko, ale stopniowo, krok po kroku, będziemy testowali, próbowali i dzielili się opiniami:) Trzymajcie kciuki!:) Aaaaaa - co jeszcze mi otworzyło oczy na wyższość starych, sprawdzonych sposobów czyszczenia, to fakt, że mieliśmy w pokoju dość starą i intensywnie waniającą szafę - rozłożyliśmy ją co do deski i wyczyściliśmy wodą z octem i sodą i choć na 100% nie usunęły one całego nieprzyjemnego zapachu, jest o niebo lepiej, niż po standardowych 'psikanych' płynach! Dało to  do myślenia, a widok dużej ilości chemii w szafce pod zlewem jeszcze spotęgowała moje chęci sięgnięcia po bardziej ekologiczne rozwiązania. Będę na bieżąco relacjonowała nasze sukcesy i porażki ekologiczne;) A tymczasem dobrej nocy!:)

Teresa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz