niedziela, 18 grudnia 2011

Po przerwie, przed przerwą:/

Czas nadrobić odrobinę zaległości:] Ale prawda jest taka, że niewiele się ostatnio tutaj dzieje, to i pisać zbytnio się nie chce - bo i o czym?;) A tak na poważnie, to dziś poszłam do pracy po trzech dniach wolnego i się załamałam maksymalnie, bo pracuję teraz codziennie aż do Wigilii, a i w Wigilię kończę dopiero o 19:(... Takich świąt to jeszcze nie miałam nigdy:( Już widzę, jak będę miała ochotę siedzieć do późnych godzin nocnych, jak było w planach... Smuci to troszkę... :( Jak mnie denerwuje brak organizacji w tej pracy! Grrrrrr!!! Najlepiej powysyłać ludzi na urlopy i nie myśleć o tym, kto będzie w tym czasie pracował:] 
Ale i tak nie mogę nic z tym zrobić więc i nerwów szkoda. Tak, czy siak większość tego, co miałam do zrobienia na trzy dni wolne udało się zrealizować. Pokój odrobinę przyozdobiony, paczka do Polski poszła, gogle na narty zakupione;) I odpoczęło się też trochę, a jakże!:) I nawet ze dwa wieczory mieliśmy z Wiatrakiem dla siebie, dziś już tak dobrze nie jest, bo pojechał pograć chłopakami w coś tam na kompach. Zapowiedział, że będzie późno więc ja za niebawem po prostu zbieram się spać.
Strasznie mi się ostatnio tęskni za bliskimi i przyjaciółmi w Polsce... Nie wiem, czy ta emigracja jest dla mnie... Fakt faktem, że, siłą rzeczy, szlifuje się ten angielski, ale czuję się tutaj tak nieswojo:/ Jeszcze dochodzi do tego praca w weekendy oraz do późnych godzin, takie znowu mijanie się z Wiatrakiem i mi z tym niedobrze:/ Może to taki kryzys przed końcem roku?... Oby...
A że smętnie się zaczęło, to chyba lepiej skończyć.
Dobranoc. Nic dobrego z tego nie wyniknie.
T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz