poniedziałek, 12 listopada 2012

Z serii ciężka niedziela

Tak się strasznie ostatnio cieszyłam na nadchodzący weekend, a tu już niedziela i niedosyt odpoczynku okropny. Z drugiej jednak strony tylko dwa dni w pracy i upragniony urlop, z trzeciej strony nim się obejrzę będę zdawała relację z minionych wakacji i tak to już jest z tym czasem.
Dziś mam poczucie kompletnie zmarnowanego dnia, bo wstaliśmy bardzo późno i jakby trudno było funkcjonować normalnie. A to za sprawą wczorajszych urodzin Hrabiosa, które zakończyliśmy około 3.30 am... Zakończyliśmy w sensie takim, że ja już leżałam w łóżku. Byliśmy imprezowo w komplecie, czyli Gospodarze, państwo Rasztęborscy (tj. Emila i Kuba), Piątasy oraz Gosia z Michałem, no i oczywiście my:) Jedzenia było co nie miara, pan Jacek (tato Hrabiosa) odwalił kawał dobrej roboty i uraczył nasze podniebienia pysznymi potrawami. To pewnie przez to nasze - a zwłaszcza Wiatraka - żołądki były dziś takie ciężkie i zaczęły pracować około 13.30 dopiero;) Ale było w porządku i końcu wiemy, ile kosztuje taksówka z miasta do domu - prawie nie boli i raz na jakiś czas można sobie pozwolić na taką eskapadę. Dziś poza tym stwierdziliśmy, że powinniśmy w aucie mieć pakiet szczoteczki do zębów, podstawowe kosmetyki i piżamy na wypadek takich imprez bo wczoraj Emila z Kubą proponowali nocleg u siebie, ale ja nieumyta, z makijażem i brudnymi zębami spać nie pójdę więc mimo usilnych przekonywań wróciliśmy na noc do domu. Trochę to wyglądało tak zapewne, że wyszłam na jakąś księżniczkę, ale jeśli ktoś mnie troszkę zna, to wie, że takie akcje nie przechodzą i nie  ma to związku z żadnym gwiazdorzeniem...:) Trzeba mieć zasady;)
Dziś już powoli zaczęliśmy proces pakowania i nie ma tego dużo aż tak strasznie dużo:) Damy radę we wtorek ogarnąć temat szerzej;) Ale jest już lekka ekscytacja;)
W związku z posiadaniem jednej łazienki, zostałam poddana presji umycia zębów... Idę dopóki Pan i Władca nie zawładnie tym miejscem na dobre (lub może złe;p). Dobranoc:*  

1 komentarz:

  1. Witaj Teresko! New look Twojego bloga jest absolutnie fantastyczny:)) a co do uciekajacego czasu,to mam bardzo podobnie... W piątek ciesze się z nadchodzącego weekendu,a nim coś zdążę zrobić-już niedziela wieczór...miazga jakaś..no,ale co zrobi? ...nic nie zrobi;)))

    OdpowiedzUsuń