niedziela, 23 czerwca 2013

Jakakolwiek niedziela nie jest nigdy zła!

Nawet, gdy trzeba przemeblowywać mieszkanie, wycierać tony kurzu i jeszcze wytrzymywać z marudzącym (ale mimo to pomagającym) Wiatraczkiem;) Za to zawsze jest wolna, z leniwym porankiem (dziś szczególnie wskazanym po wczorajszej 'zabawie' zorganizowanej przez działających tutaj Rodaków naszych) i zazwyczaj z dobrym obiadkiem (dziś - pizza na cieście z mąki z brązowego ryżu z chudym serem, kurczakiem grillowanym i pomidorami, po prostu pyyyyyycha!).
Co u nas? Byliśmy w Polsce na moment, było fajnie, choć mało czasu na wszystko. Mimo to zamówiliśmy obrączki, załatwiliśmy formalności w USC (wysłuchując tym samym utyskiwań pana urzędnika na naszą 'fanaberię' dotyczącą organizacji ślubu w dzień wolny od pracy...), zaliczyliśmy imprezę rodzinną i tyle. Mimo tego było całkiem spoko:)
Wczoraj skończyliśmy czwarty tydzień Insanity - jestem dumna, że nam się już tyle udało. Ostatnie dni to w ogóle była jakaś rzeźnia ćwiczeniowa, wylaliśmy hektolitry potu, a dziś miarka pokazała jakieś 3 cm mniej w obwodach talii i bioder w stosunku do dnia pierwszego. Poza tym samopoczucie po treningu jest niesamowite! Przeważnie przed jest kryzys, ja potrzebuję pół godzinki relaxu na kanapie po pracy, ale po ćwiczeniach jest po prostu niesamowicie!
Poza tym, jak wspomniałam na początku, dziś przemeblowywaliśmy mieszkanie. Zaczęło się tydzień temu od wizyty Bena - właściciela, który powiedział, że wszystko, czego nie potrzebujemy możemy złożyć w letnim domku więc wynieśliśmy dwa pojedyncze łóżka z sypialni na dole (i tak odwiedzających mamy mało, a one zajmowały za dużo miejsca...), wstawiliśmy szafę na dół, a dziś znieśliśmy nasze łóżko, wstawiliśmy jeszcze fajną komodę (z letniego domku) i jest fajnie! Mamy teraz super sypialnię na dole, a Wiatraka komputer powędrował na górę, na miejsce łóżka:) Jestem super zadowolona z zastosowanych rozwiązań!  Wiatrak nie mógł się nadziwić skąd brałam siły, ale co tu się dziwić, jak się chciało porządną sypialnię od zawsze!;)
Teraz aż do ślubu pracuję wszystkie soboty i to jest nieco przybijająca perspektywa, ale nieco więcej grosza się przyda, poza tym to okres urlopów więc trzeba się uzupełniać jakoś. Zresztą ja sama za niedługo pójdę na urlop i ktoś też będzie musiał więcej pracować. Więc nie chce się czasem wstawać w sobotę, jak się pomyśli, że mogłaby być wolna, ale nie ma tego złego, reszta już wszystkim znana:)
I chyba w zasadzie tyle z nowości - zaległości. Do ślubu zostały na ten moment 53 dni i aż mi czasem ciężko w to uwierzyć! Za 53 dni będę żoną swojego męża! Z nowym nazwiskiem - szał jakiś!!! A to, że zmieniam nazwisko, to wyraz największej miłości - kiedyś się zarzekałam, że nigdy tego nie zrobię hahaha 

Póki co zmykam już spać! Dobrej nocy dla Was wszystkich odwiedzających:*
T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz