wtorek, 2 lipca 2013

44 dni do naszego Wielkiego Dnia!

Codziennie odliczam na Facebooku dni do ślubu, bo niesamowicie już nie mogę się doczekać tego dnia! Dużo załatwiania jeszcze przed nami, takich 'pierdół', jak noclegi dla przyjezdnych, transport dla mojej rodzinki, kwiaty w bukiecie ślubnym, biżuteria, ale z tym będziemy walczyć po 10 lipca, jak już dostaniemy potwierdzenia od zaproszonych gości lub bezpośrednio tydzień przed ślubem będąc w Polsce już. Póki co nie łapie mnie jakiś szczególny stres, tylko czasem śnią mi się jakieś zabawne historie;) Teraz, kiedy już mam buty przynajmniej ten problem z głowy;)
Dostaliśmy potwierdzenie, że 20 lipca mamy 3 godziny nauki tańca - mam nadzieję, że Wiatrak w końcu przestanie się tym tak bardzo stresować:) Kobietka przez maila wydaje się być baaaaaardzo miła i profesjonalna więc liczę, że nas czegoś jednak nauczy. W ogóle jakoś to masze polskie myślenie o tym pierwszym tańcu jest nieco skrzywione, bo każda para młoda chce pięknie zatańczyć i zachwycić w pewnym sensie tym pierwszym tańcem, a prawda jest taka, że później i tak nikt nie pamięta, co to była za piosenka, ani jak taniec wyszedł. Może jedynie sfilmowany, na pamiątkę zostaje. Ale czy ma jakieś znaczenie po latach?... Tak, czy siak i my nieco ulegliśmy tej 'manii' i za trzy tygodnie idziemy pobierać nauki - trzymajcie kciuki, bo my oboje nieco mało utalentowani w tej dziedzinie jesteśmy!;)
Tak poza tym, to nadal kontynuujemy nasze Insanity. Nie dziwie się absolutnie, dlaczego ludzie podchodzący do Insanity, po miesiącu wyszukują miliona wymówek, by jednak treningu nie kontynuować - jest po prostu niesamowicie ciężko... Pierwszy miesiąc to była bajka, ostatni tydzień, kiedy się regenerowaliśmy to w ogóle 'pikuś', teraz jest po prostu wścieklizna jakaś, szał i w ogóle hard! Trening trwa godzinę i po nim po prostu się umiera... W trakcie wypija się litr wody, a włosy moje to po prostu mokre strąki. Ale postanowiliśmy się nie poddawać i sobie tłumaczymy, że jak zaczynaliśmy to nawet rozgrzewki nie mogliśmy zrobić bez przerwy, a później było dużo lepiej. Więc walczymy dalej!
Poza tym chyba nie wspominałam wcześniej, ale wracając z Polski, czekając w Szczecinie na lotnisku przyklepaliśmy wakacje!:) Więc klamka zapadła i lecimy w listopadzie na tydzień do Egiptu! A żeby było fajniej, to nie sami, ale z Ewą i Radkiem, których poznaliśmy na wakacjach na Dominikanie!:) Wciąż utrzymujemy kontakt, Wiatrak z Radkiem, ja z Ewą i choć nie mieliśmy okazji jak na razie odwiedzić ich w Londynie, ani oni nas w Szkocji, wspólne wakacje są świetnym pomysłem, żeby spędzić nieco czasu ze sobą i nieco lepiej się poznać:) To naprawdę dziwne, ale odkąd ich zobaczyłam na lotnisku, nie wiedząc wtedy jeszcze, że zamieszkamy w jednym hotelu, wydawali mi się bardzo fajnymi ludźmi. I tak później leżąc na plaży, podziwiając widoki nieśmiało snuliśmy palny wspólnych wakacji i oto proszę - po roku razem polecimy do Egiptu. Mam tylko nadzieję, że sytuacja tam nieco się uspokoi;) Wszyscy nas bombardują linkami, jak niebezpiecznie jest w Egipcie i dlaczego nie warto tam jechać, ale zaryzykujemy;) W ogóle wybraliśmy Tabę więc nieco mało tłoczne miejsce, za to jest stosunkowo blisko do Izraela i jak się uda, to chcemy się tam wybrać na wycieczkę. No i oczywiście zobaczyć piramidy, choć oznacza to kilka godzin w upale w autokarze. Ale być w Egipcie i nie odwiedzić faraona, to grzech przecież!:)
Szkoda tylko, że po ślubie nie będziemy mogli nigdzie pojechać na miodowy miesiąc, ale odbijemy sobie w listopadzie mam nadzieję. Po ślubie ja muszę złożyć wnioski na nowe dokumenty więc może na dwa - trzy dni gdzieś szybko skoczymy. Może nad morze i od razu odhaczymy sesję?:) Się zobaczy:)
To tyle z tego, co u nas:) Za jakieś 5 tygodni przylatujemy i kończymy się organizować:) Czas minie tak szybko, że znów ani się obejrzymy, a już będzie 'po':)

Buziaki dla Was:* Szczególnie dla Dominika vel Królika, który dziś obchodzi urodziny! Wszystkiego najlepszego raz jeszcze i oby wszystko układało się pomyślnie - zawsze!:)
Aaaaaaaa - i czekamy już niecierpliwie na wieści, jak Dorotki rozwiązanie! Więc Dorotko, jak tylko Ala pojawi się na tym świecie, niech mąż Twój od razu da Szkocji znać - bardzo się już niecierpliwię i bardzo bym chciała, żeby Ala jednak postanowiła szybciej zawitać po drugiej stronie brzuszka - Ty wiesz dlaczego!;) Buziaki:*
T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz