poniedziałek, 14 listopada 2011

I'm back:]

Dziś w końcu po kilku dniach przerwy znalazła się chwila na to, by drobnego wpisu udzielić:) A chwila znalazła się dlatego, że jutro nie trzeba iść do pracy, a co za tym idzie - nie trzeba pójść spać do północy;) Zasada przyjęła się bowiem taka, że przed dniem pracującym idzie się w tym domu spać do północy, tzn. ja idę tak spać, a Wiatrak nie wiem co wtedy poczynia;) Domyślam się tylko, że jest to związane z użytkowaniem komputera i są tego pewne plusy - co się zamarzy, to się ściągnie;) I dlatego właśnie teraz mogę się porozkoszować Michaelem Buble i mogę powiedzieć tylko jedno: U W I E L B I A M! Ja nie wiem w ogóle dlaczego tak późno odkryłam, że Buble, to Buble. Już jakiś czas temu zachwycał mnie swoim "Home", czy "You're everything", ale teraz to zachwyca jeszcze więcej i więcej.
Po drodze był 11 listopada - czułam się zupełnie, jakbym z Polski nie wyjeżdżała, bo też miałam wolne:] Ale i przy tej okazji tak się zastanawiałam, czy Ci, co o tę Polskę niepodległą tak walczyli, to czy w zamyśle taką Polskę mieli na myśli?... Trudne to trochę, a nawet bardziej, niż trochę, bo nie wiem, czy Polacy tak naprawdę czują tę wolność... Czy może być wolny całkiem ten, który zarabia 1300 z kawałkiem brutto za cały miesiąc swojej ciężkiej pracy? Ktoś mądry mógłby powiedzieć od razu - a czyja to wina, ze ktoś zarabia 1300 brutto? Na co ja od razu odpowiadam, że każdy ma prawo godnie żyć i zarabiać - nieważne, czy pracuje na najniższym stanowisku, czy jest pracownikiem wysokiego szczebla, czy prowadzi zacny swój biznes przynoszący krocie co miesiąc. Oczywiście każdego stać będzie na mniej lub więcej - zasobność portfela ma znaczenie, ale zdecydowanie jestem za tym, żeby ludzie mogli godnie przeżyć (nie przewegetować!) swoje życie. 
Taka to dygresja mała około jedenastolistopadowa... Temat dla mnie trudny, bo z jednej strony brakuje czasem tej Polski (a raczej pewnie tych i tego, co zostali/zostało), z drugiej szybkiego powrotu też nie przewiduję, choć przewiduję w ogóle w perspektywnie daaaaaalszej.
Póki co plus emigracji jest taki, że z nadmiaru wolnego czasu zaczęłam się ruszać - więcej, niż kiedykolwiek, co oznacza codzienne bieganie. Na razie bez szału może wielkiego, bo trasa krótka relatywnie, ale jutro planuję pierwszy raz ją wydłużyć i sprawdzić, jak kopyta zareagują - a lepiej takie rzeczy testować w dni wolne od pracy - sprawdziłam już i wiem, że zakwasy w pracy nie robią roboty:] Ale trzeba przyznać, że tydzień z kawałkiem codziennej przebieżki wpłynął ostatecznie na brak chęci wyplucia płuc;) Nie mówiąc o resecie głowy - nawet spora złość mija zaskakująco szybko. Szkopuł tkwi jednak w tym, że odkąd zaczęłam biegać, (UWAGA!) żadnego dnie nie padało!! Boję się utraty motywacji w chwili odmiany sytuacji atmosferycznej:/ Może Wiatrak zgodzi się wtedy na kurtkę do biegania (zgodzi się??:*);)
Oby motywacja nie zniechęciła się nadchodzącą zimą:)

Już za dwa tygodnie będziemy rozkoszować się Barceloną i ja już nie niemal tylko o tym myślę! Jutro i pojutrze są moje ostatnie dni wolne przed urlopem, co oznacza później 10 dni pracy non stop, ale nawet i tą myśl znoszę godnie (pewnie do chwili "gorszego" dnia lub zmęczenia). Strasznie się cieszę, że powoli udaje się realizować marzenia - na razie te mniejsze i relatywnie łatwe, ale jakże cieszące! 
Oczywiście na przylot do Polski też się strasznie cieszę i też już nie mogę się doczekać! To raczej nic z odpoczynkiem nie będzie miało wspólnego, ale damy radę!:) I hope;)

I z tą nadzieją czas kłaść się spać! Nighty night!
T.

1 komentarz:

  1. Michael Buble nie taki Bubel :P ja tez go lubię i powiem śmiało, że Hania też go lubi! Ostatnio spodobał jej się kawałek z filmu "Spiderman", ale w naszym wykonaniu :) wprost piszczy, jak słyszy pierwsze słowa Spiderman, Spiderman... a wszystko zaczęło się od tego, że Hania weszła w fazę wspinania się na wszystko i wszystkich... i tak Dominik zaczął jej przyspiewywać, a potem z YouTuba poszedł Buble i ... wymiękłam!

    OdpowiedzUsuń