niedziela, 20 listopada 2011

Sobotnie wyznania

Dziś skończyłam pracę już o 15 i szczerze powiedziawszy to nie przemęczyłam się zbytnio tymi 4 godzinami spędzonymi w Lorimers Family Restaurant & Take Away. Może to dlatego, że perspektywa wolnego popołudnia miła większą siłę przebicia?:] Prawda jest taka, że to było trzecie sobotnie popołudnie (odliczając holiday'e) od pół roku, kiedy nie pracowałam. A jutro będzie druga niedziela, w tej samej perspektywie czasowej, kiedy nie będę pracowała podczas śniadania:] Oj, jak mi się marzą weekendy wolne, oj marzą się;) No ale nie ma co tak marudzić (choć ja taką marudą troszkę jestem, jakby uczciwie spojrzeć prawdzie w oczy;p), trzeba dać sobie trochę czasu tutaj i realizować się w innych dziedzinach. Dzisiaj tak pomyślałam, że może warto byłoby nawiązać jakiś kontakt ze Związkiem Polaków w Inverness i wykazać na tym polu jakąś aktywność? Ważna jest w moim odczuciu taka integracja z Rodakami tutaj, a dodatkowo jest to szansa na poznanie nowych / ciekawych / wartościowych ludzi, zwłaszcza, że planujemy pobyć tutaj czas jakiś.
Wiatrak właśnie wciąga drugi już dziś film, ja skrobię na moim poczciwym laptopku tego posta i trudno się z tym pogodzić, ale za niedługo mój wierny towarzysz HP Pavilion PC idzie pod młotek:( Z jednej strony ciężko się z nim rozstawać, bo to jednak kilka ładnych lat: praca magisterska, praca na studia podyplomowe (czyli krew, pot i łzy), z drugiej natomiast lekkie (nie chcę użyć tego słowa, ale jest odpowiednie) podniecenie w związku z poszukiwaniem nowego sprzętu!;) Wymyśliłam już sobie coś, ale Wiatrak się nie chce zgodzić, bo za drogo. Wymyśliłam zatem coś drugiego, ale znowu coś nie pasi. Jednak moja wrodzona zdolność do prorokowania, czy jak tam kto woli intuicja, podpowiada mi, że zielony Sony Vaio (typ numer dwa), to będzie mój nowy nabytek, skoro nie ma szans na nadgryzione jabłko w wersji Air;)
Dziś moja Mamita świętowała swoje urodziny - zadzwoniliśmy więc z życzeniami i myślę, że się ucieszyła słysząc nas tych kilka minut, bo od razu zadzwoniła do sis z tą informacją. Dla Mamy ta nasza Szkocja to jakby drugi koniec świata, nigdy bowiem nie leciała samolotem, niewiele "zagranicy" widziała i domyślam się, że trudno Jej to ogarnąć tak trochę. Mi do pewnego momentu trudno było to ogarnąć, a co dopiero Mamicie;) Dlatego chciałabym bardzo, żeby przyleciała choć na parę dni w następnym roku, wiem, że trudno będzie Ją do tego przekonać, ale strasznie bym się ucieszyła, gdyby dała się namówić. Pamiętam, jak rok temu oświadczyliśmy, że wyjeżdżamy tutaj i jak planowaliśmy, że każdy po kolei będzie nas odwiedzał, szkoda tylko, że nie wszystkie z tych planów uda się zrealizować:(((((( Bo nie wszyscy "zaplanowani" są dziś z nami... :( Rzewnie jakoś tak się zrobiło, ale wciąż trudno mi się pogodzić, że Taty nie ma już z nami... 1 listopada w tym roku miał już inny wymiar i mimo, że nie było nas w Polsce fizycznie, ja myślami wciąż byłam 2160 kilometrów stąd...
I chyba na dziś już starczy, rozbolały żołądek świadczy albo o emocjach ponad miarę, albo o kiepskiej jakości pożywieniu (jednak to drugie, Wiatrak poskarżył się właśnie na to samo):]

Dobrej nocy i jeszcze lepszego dnia!
T.

P.S. A na koniec ulubieniec ostatnich kilku tygodni i piosenka, przy której myślę zawsze o Rzeźnickiej:


(to mój first time z takimi wynalazkami, ufam, że udany;p)

1 komentarz:

  1. Och, Miszu, Miszu.. ja Ci współczuję :(( jak to Wiatrak nie chce się zgodzić na Apla ? Wiatraczku kochany, Lisia rulez,best friendzie nasz ulubiony, urodzony 4 czerwca, wspominany i cytowany często przy okazjach przeróżnych, nooo.. zgódź się !! prosimy :)) A na co Ty masz pieniążki tracić:P? Dzieci nie masz, a te dopiero pochłaniają mamonę.. a widzisz...:> Przemyśl to :]

    OdpowiedzUsuń